Wielkanoc: challenge accepted (?)

Najważniejsze dni roku w chrześcijańskim obrządku zbliżają się wielkimi krokami. Jak przed każdymi świętami, powoli jesteśmy zasypywani receptami na "przetrwanie świąt"...

Muszę przyznać otwarcie, że ogromnie przeszkadza mi w tym kontekście użycie słowa "przetrwanie", które budzi negatywne skojarzenia, a przecież Wielkanoc to jeden z najfajniejszych okresów w roku. To czas, gdy odpoczywamy choć troszkę od codziennych trosk, spotykamy się z rodziną, odwiedzamy znajomych i (naturalnie) jemy mnóstwo pyszności!



Z autopsji wiem, jak cienka jest granica między "nałóż mi połowę porcji" a "ale się obżarłam tymi pięcioma kawałkami". Umiar to klucz do sukcesu - przeczytałam w jednym z artykułów o podobnej tematyce. Ekstra, tylko gdyby to było takie proste, to nie płakalibyśmy po każdych świętach z powodu dodatkowych kilogramów i przejedzenia.

Te "żywieniowe" święta nierzadko zaczynają się już we czwartek. Jako dziecko przyjeżdżałam tego dnia do babci, która zasypywała mnie wszystkimi dobrociami z kuchni, a czasem częstowała i tym, co było przewidziane na niedzielne i poniedziałkowe uczty (bierz, mama nie widzi...). Jeśli i Wy jesteście w takiej sytuacji, to polecam Wam przeznaczyć dni Triduum Paschalnego (czyli czwartek, piątek i sobotę) na mały przedświąteczny detoks. Ustalmy sobie wcześniej, co zjemy i najlepiej przygotujmy to wcześniej - tak, żebyśmy byli niejako "zmuszeni" do podążenia planem i odrzucania propozycji przedświątecznego obżerania się. Odstawiamy mięso, alkohol, tytoń, mąkę, biały ryż, pieczywo, suszone owoce.



To nie czas na walkę z ciocią lub manifestowanie swojego stylu życia. Jeśli chcemy kogoś przekonać do zdrowego odżywiania, nie zawracajmy mu tym głowy w święta, a wybierzmy na to inny dogodny moment (choć upieczenie zdrowych ciastek lub lekkiego majonezu nikogo nie zaboli, a może wprowadzić nowy i ciekawy element na wielkanocny stół). Nie wypada nam komuś rzucać w twarz naszymi wyborami, skupmy się na drugim człowieku. Święta mają w sobie fantastyczną moc zbliżania do siebie ludzi, którzy często nie widzą się na co dzień; święta dają okazję do rozmów z bliskimi. Jeśli przy tych dyskusjach wspomniana ciocia wpycha nam na talerz kolejny kawałek ciasta, podziękujmy grzecznie, a jeśli bardzo nalega, zróbmy jej tę przyjemność, weźmy to ciacho i oddajmy komuś innemu lub odstawmy "na później" (które nadejdzie... lub nie). Jedzmy wtedy, gdy MY mamy na to ochotę, nie ktoś inny. Nie jedzmy wszystkiego, co jest na stole, tylko dlatego, że tam jest - wybierajmy przede wszystkim to, czego nie ma na co dzień. Inaczej: sięgnijmy po ciekawie faszerowane jajka, kultową kiełbasę Wujka Zbycha i wymyślną paschę od Cioci, a nie po chleb i batona.

To pierwsze święta wielkanocne bez mojego kochanego Dziadka. Pisząc te słowa myślę o nim i o tym, jak wiele rozmów odbyliśmy właśnie podczas świąt, oraz jak wielu już nie będę miała okazji z nim odbyć. Powtórzę więc jeszcze raz: otwórzmy się na drugą osobę. To jest prawdziwy sens świąt - tak tylko przypomnę na marginesie. Również, a może przede wszystkim, sobie samej.

Nie możemy jednak przegiąć. Ustalmy jeden dzień, maksymalnie dwa - niedzielę lub/i poniedziałek, kiedy faktycznie dajemy sobie wolne od stuprocentowo odpowiedzialnego żywienia i pełnych treningów (przy zachowaniu zdrowego rozsądku, oczywiście). Takie "wolne" może dobrze wpłynąć na naszą psychikę, o którą również trzeba dbać. Następnego dnia po prostu wracamy do normy, najlepiej tak jak przy detoksie przygotować sobie jedzenie wcześniej - to pomoże nam wrócić na dobre tory. Świetnym pomysłem będzie też poświąteczny detoks - podobny, jak przed świętami lub ten, który proponuje Ania na hpba.pl. Robiłam go w tamtym roku przed i po świętach; mogę go polecić z czystym sumieniem.

Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale im szybciej się z tym uporamy, tym lepiej dla nas.

Wspomniałam o ciężkich treningach. Przerwa od siłowni nie musi oznaczać, że przestajemy się ruszać. Jeśli będziecie wybierać się do kościoła, zróbcie sobie dłuższy spacer do/z/w obie strony. Nie siedźcie między posiłkami przy stole. Jak najwięcej aktywnie bawcie się z kuzynostwem. Hitem ostatnich lat było zabranie konsoli do gier, na której graliśmy w Just Dance - tańczyli wszyscy, nawet babcia. Z kolei w tamtym roku uczyłam moje ciocie jeździć na longboardzie (skończyło się jazdą siedząc na niej okrakiem ;) ). Aktywność fizyczna nierzadko skutkuje kupą śmiechu i łączy ludzi!

Nieźle się rozpisałam. Może powinnam podsumować najważniejsze wątki:
  • detoks (przed i/lub po)
  • dyspensa z umiarem na niedzielę i/lub poniedziałek
  • wybieramy dania świąteczne; nie wpychamy w siebie tego, co mamy na co dzień
  • nie zarzucamy innych swoimi wyborami (choć upichcenie zdrowych zamienników nie zaszkodzi i łagodnie popularyzuje zdrowy tryb życia)
  • aktywnie spędzamy czas z bliskimi
  • szybki powrót do rzeczywistości najpóźniej we wtorek
  • otwarcie się na rodzinę, znajomych - na drugiego człowieka
A tymczasem wracam do cieszenia się moimi bliskimi.
No dobra, moim bliskim. :)

0 komentarze:

A Ty? Co o tym myślisz? No powiedz, nie daj się prosić :)